Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2020

Pierwsze pożegnanie

Jaszczurki prażą się w słońcu, a w kraju trzeszczy mróz. Skutecznie zamieniamy krew w wino. Słoneczne dni tchną nadzieją, zmierzch to budzik dla lęków. Zalęka nas, paraliżuje przerażenie przed Powrotem. Są wyjazdy, z których nie powinno się wracać. I się nie wraca. Zostanę tu, żeby odnaleźć się za ten jakiś przysłowiowy czas; tu właśnie, w miejscu, w którym przecinają się drogi mojego życia, moich pasji, moich wyobraźni. Nie skończę się w Warszawie, nie dam się pochować żywcem pod stertą szkła i betonu. Nie będę mieć dwóch kalendarzy: do pracy i do życia. Nie wrócę do ośmiogodzinnych modlitw przed komputerem w pozycji bezpiecznej z podkulonym ogonem, nie będę na nowo przyswajać korpogadki. Pierdolę to, moi drodzy. Bo wciąż na nowo dowiaduję się, że duszę mam jak z kurzu, piasku, co przesypuje się między palcami, leci gdzie chce, nie tworzy zwartego szyku. Na nowo dowiaduję się, że są inne światy, całe rzeczywistości za granicami, całe mrowie dusz i historii.  Jest David, który

Jak działa pamięć

Obraz
Jestem jak kamień rzucony w daleką wodę. Jestem kamieniem, byłam, zostały po mnie kręgi na wodzie - niewyraźne wspomnienie. Leżałam na ławce na przystanku autobusowym. Był maj, a horyzont nikł w hałdach rozgrzanego powietrza. Ławka parzyła. Papieros suszył. Obserwowałam małe lśniące włoski na moim udzie; były małymi promykami słońca na bladej jeszcze - po zimowemu - skórze. Nie byłam sama. Tak naprawdę walczyłyśmy o miejsce na ławce; ja leżałam, ona siedziała, a tamta stała nad nami co chwilę strzepując popiół z papierosa. Foliowe torebki ciążyły butelkami z rumem, butelkami z colą. Miałyśmy po kilka paczek Viceroyów na głowę. Wieczorem miało nas być więcej, ale póki co: my trzy, słońce i miasto puste na kilka weekendowych dni. Majówka tak długa, że rodzice gdzieś wyjechali, w końcu wolne, w końcu wolni, w końcu mający nas w nosie. Ewa wysysała swoje papierosy - nigdy nie znałam nikogo, kto zaciągałby się głębiej. Jej usta w trakcie zaciągania nabierały jeszcze bardziej serduszkowa

Perugian walks

Obraz
 Były wakacje, a my nie wiedzieliśmy, co z sobą począć. Nie cieszyły nas długie dni, myśleliśmy o Północy z rozkoszą; chcieliśmy, żeby było ciemno. Ciemniej. Letnie noce nie są prawdziwymi nocami. Pachną pięknie, tak, że zawsze marzyłem, żeby zamknąć je w małych flakonikach, namaszczać nimi nadgarstki i intymne miejsca / przestrzenie za uszami w nadziei, że ich woń dotrze do jakichś zmysłów, na które wpłyną i zmienią je niepomiernie bardziej / mocniej, niż ja kiedykolwiek bym mógł.  Były wakacje. Lato co roku dziwiło i zachwycało. Pluliśmy pestkami arbuzów i rozważaliśmy, czy wolimy rozłożyć koc bliżej oczka wodnego, czy bliżej starej, powykręcanej artretycznie jabłoni. Jej jabłka były twarde i kwaśne - dla nas niejadalne. Zagryzaliśmy nimi papierosy wypalane w cieniu za garażem. Asfalt miękł od słońca, a ziemia pękała jak spierzchnięte wargi.  W te letnie dni lubiłem patrzeć na dziewczyny jedzące lody. To był widok rzadki w skali roku; zupełnie, jak sierpniowe Perseidy lub wr