Pierwsze pożegnanie
Jaszczurki prażą się w słońcu, a w kraju trzeszczy mróz. Skutecznie zamieniamy krew w wino. Słoneczne dni tchną nadzieją, zmierzch to budzik dla lęków. Zalęka nas, paraliżuje przerażenie przed Powrotem. Są wyjazdy, z których nie powinno się wracać. I się nie wraca. Zostanę tu, żeby odnaleźć się za ten jakiś przysłowiowy czas; tu właśnie, w miejscu, w którym przecinają się drogi mojego życia, moich pasji, moich wyobraźni. Nie skończę się w Warszawie, nie dam się pochować żywcem pod stertą szkła i betonu. Nie będę mieć dwóch kalendarzy: do pracy i do życia. Nie wrócę do ośmiogodzinnych modlitw przed komputerem w pozycji bezpiecznej z podkulonym ogonem, nie będę na nowo przyswajać korpogadki. Pierdolę to, moi drodzy. Bo wciąż na nowo dowiaduję się, że duszę mam jak z kurzu, piasku, co przesypuje się między palcami, leci gdzie chce, nie tworzy zwartego szyku. Na nowo dowiaduję się, że są inne światy, całe rzeczywistości za granicami, całe mrowie dusz i historii. Jest David, który