Posty

Pociąg

Obraz
 Czarne słowa we mnie to słowa mojej matki. Jak oszukać czas? Jak zmienić POCZUCIE upływu czasu? Czas jest fizyczny. Czas jest manifestacją. Manifestem. Czas dotyczy każdego. Kamienie pamiętają początki świata i wielkie pochody lodowców-gigantów. Mżawka rozbija czas na sekundy, dostraja świat. Powietrze liczy czas oddechami, wdech-wydech. Czym jest powietrze? Przestrzenią wydarzeń. Ciszą, w której drzemią krzyki, piski, skrzeczenia. Podobno coś w kosmosie śpiewa, mruczy basem. Serce Ziemi wyrywa się w czarną pustkę. Ja mam w sobie czerń odziedziczoną po niej. Matce-ziemi. Jak to możliwe, że dałam się tak amputować z marzeń, pragnień, żądz? Straciłam impet. Kto mnie wykastrował? Kamienie milcząco przyglądają się kolejnej zagładzie. Wiedzą, że tu zostaną - pod tą, czy inną postacią. To one są niemymi strażnikami świata, nie obłoki, Miłosz się mylił. Punktami rzeczywistości, które osadzają. Przytul się do rozgrzanej słońcem skały. Pogłaszcz porosty kamienia leśnego. Złam paznokieć na jego

Śmierć Królowej

Obraz
'Dzisiaj śnili mi się wszyscy zmarli', mówi Babcia. Myślę: w tym śnie wszyscy żyli. Rozmawiali, śmiali się, kłócili. Rajmond, mąż Krysi, wybierał się w tułaczkę po Stanach. Niegdysiejsza ziemia obiecana dla tak wielu pokoleń. Dla Babci symbol udręki, nieskończonej tęsknoty, strachu i samotności. Wielkiej krzywdy jej córki. Ameryka = wyrzuty sumienia. We śnie Babcia chciała, żeby Rajmond ją zaprosił do Stanów, też chciała lecieć. Chciała stąd uciec, myślę. Bo Babcia jest tutaj, w tych czasach, samotna jeszcze bardziej niż w Chicago w latach 80.. Wszyscy jej przyjaciele już dawno odeszli, ukochane siostry też. Myślę sobie: to jak samotne stanie pośrodku ogromnej pustej sceny otulonej czernią, z jednym, jedynym reflektorem wycelowanym w plecy i obserwowanie swojego kurczącego się cienia. Gdzieś w tle słychać echo głosów, ale coraz cichsze. Sylwetki ludzi rozpływają się w czerni, czerń zwielokrotnia szloch. Tak wygląda koniec, przeciąga się w nieskończoność jak czarny kot; trochę t

Antoś

 21.06.2022 Ile to już lat minęło od jego śmierci?  Są takie daty. Daty - stygmaty. Kiedy wyskakują w kalendarzu, gdzieś coś, malutkie poruszenie w pajęczej sieci emocji, jakby unoszonej oddechem; albo nie, lepiej: powietrze drży łaskotane skrzydłem, pajęczyna zadrżała. Płyty tektoniczne poszły w ruch. Jakieś wspomnienie? Nie, to nie wspomnienie. To drgnienie pamięci. Czy boli? Nie, może bardziej uwiera. Jak metka w koszulce, która swędzi w kark. Jak niewypowiedziane słowo, które dziczeje w ustach i wraca, odmienione, do mózgu skąd przyszło. Jak dziewczynki z "Pikniku pod Wiszącą Skałą". Teraz nawet nie jest pewna, czy to ta data, czy to dzień jego śmierci. Co po sobie zostawił? Wściekle niebieskie oczy topniejące w kurzych łapkach uśmiechu. Uśmiechające się kurzymi łapkami. Dłonie rzemieślnika. Prążkowane paznokcie. Zielony sweter zapinany na guziczki. Policzki srebrzące się zarostem, który drapał przy pocałunkach i przytulankach. Uśmiech półgębkiem i przewrotne poczucie hum

Niedziela, zwykła niedziela

Obraz
  Każdy z nas ma ciemne miejsca, nie miejsca. W każdych źrenicach tlą się słońca odpryski, małe plamki słoneczne, piegi. Boję się, że przestałam widzieć człowieka w Innym, ale siebie chyba też straciłam z oczu. Pod powiekami płynie obraz: latarnia morska wolno sunie światłem po czarnej, spokojnej tafli; cisza. Czarny bezruch poszukiwań. Co mi wciąż na nowo puszy niepokojem duszę? Co porusza fale, jaki księżyc świeci we mnie nade mną, nad moją duszą? Czy jest napędzany krwią, czy żyje z tego samego powietrza, które przepływa przez moje płuca? Po co istnieją te dni powszechnej niewygody z samym sobą, poczucia bycia za dużym lub za małym na siebie i dlaczego musimy coś z nimi robić? Konieczność sprzątania, prania, gotowania, podlewania, wychodzenia, śnienia – nie, to akurat przywilej – konieczność bytu praktycznego, niemarnowania godzin, śledzenia tu i teraz, łapania chwili, ale kiedy w głowie ta chwila wciąż jest za mała.

Kukurydza

Obraz
Co kryje kukurydza? Co przed nią kryje kukurydza?  Próbuje sobie przypomnieć, ale nie potrafi. Między różnymi wspomnieniami z dzieciństwa nie ma miejsca na to konkretne.  A on w tańcu, w grudniowym podziemiu, wyszeptał wprost w jej ucho: Pamiętasz? Pole kukurydzy? Ja pamiętam do dziś.  I to rozlewa jej serce, czuje jak jeszcze niedawno przepełniony ludźmi klub nagle pustoszeje. Są sami, oni i muzyka, i ten bezdech. Alkohol, który zwykle dodaje jej śmiałości, teraz działa jak balonik, który nagle zaczyna tęsknie drgać ku sufitowi; chce ją uprowadzić daleko stąd. Czuje, że się wyślizguje z tej chwili i naprędce kłamie: tak, pamiętam.  Ale coś jednak pamięta. Pamięta obrazki pomiędzy, samochód wolno sunący przez pole kukurydzy, ona i jej koleżanka roześmiane wychylają się całym tułowiem z okien, by złapać się za ręce nad dachem pojazdu. Ale coś tu się nie zgadza, bo wcześniej też przecież coś było. Pamięta wdrapywanie się i ześlizgiwanie z potężnych snopów siana. I zapach kiełbasy z gri

Pożegnanie

Obraz
Ostatnie dni spędzę pochylając się nad białym obrusem i plamiąc go winem. A może by tak w końcu przestać się bać i zamieszkać na ulicy? Idzie lato, będzie już tylko cieplej. Może nawet zamieszkam pod mostem i będę słuchać szumu wody, aż w końcu popłynę tą wodą na południe, żeby obserwować powietrze skraplające się na tłustych liściach egzotyznych roślin. I wtedy nie będę musiała kupować tapety do pokoju.

Bóg jest omylny

Obraz
Większość zdań w jej głowie zaczynało się od słów: "Gdybym tylko umiała malować..." Ale nie umiała. Z lenistwa. Z braku zapału. I widocznie - z braku prawdziwej potrzeby. A co to w ogóle znaczy umieć malować? On miał serce otrute kolejnym kimś, kto go nie chce, kto nie widzi jakim cudem jest. Nikogo nie dziwi taka kolej rzeczy. Jedynie nieodmiennie smuci. Szaleństwo odmierzane nieudanymi i niespełnionymi miłościami. Czemu to wszystko nie jest prostsze? Odrzutowce tną niebo na małe skrawki. Bóg umyka głębiej w czerń, znika w kosmicznych jaskiniach, bo się boi. Boi się człowieka, że spotka się z nim twarzą w twarz i zostanie spoliczkowany. Umyka tak od tysiącleci... Boi się z bliska zobaczyć grymas bólu i cierpienia, udręki, złości. Wkurwienia do samego mięsa. Bóg nie należy do tych, co lubią konfrontację. Więc chowa się, zaciera ślady, składa śluby milczenia. Czy weźmie przykład ze swojego syna i nadstawi drugi policzek? Cały świat się wydarzył od kiedy Ciebie tu nie ma,