Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2018

Vesna

Obraz
 Była na chwilę, zerknęła z ukosa i stwierdziła, że woli być gdzie indziej. Nie można jej za to winić, sama też wolałabym gdzie indziej rozsyłać uśmiechy na lewo i lewo, gdzie indziej się leniwie przeciągać i flirtować z wagarującą młodzieżą. No bo, w sumie, to za duża odpowiedzialność na wątłych ramionkach Vesny spoczęła - poprawiać nastrój rzeszom umęczonych i niezadowolonych Polaków, których umysły zastygły w najsroższej zimie. Vesna nie dysponuje wystarczającym ciepłem, żeby te lody roztopić. Ona woli iść na lody. I kiedy podbiegam do niej z sercem wezbranym łzami, ona odwraca się i cytuje klasykę.

Ostatni jednorożec

Obraz
Zmarł Sudan, ostatni samiec ze swego gatunku. Ostatni nosorożec biały północny. To było kilka dni temu. Zmarł w niewoli, a raczej został uśpiony. To jest mój świat. Świat, w którym wymiera cały gatunek, i to na czujnych oczach ludzkości; pilnych oczach dziennikarzy, zawoalowanych okularem oczach uczonych i załzawionych oczach bojowników o lepsze jutro.  Czy wiedziałam wcześniej, że Sudan w ogóle istnieje? Ano nie wiedziałam. Nie interesowałam się. Bo życie i tak boli, nawet jeśli te mgliste przeczucia o chujowości nie mają jednej konkretnej twarzy, albo zwyczajnie mają inne twarze. Sudan wyłonił się z tej mgły kilka dni temu i teraz tak sobie o nim pomyśliwuję. Zostały dwie samice, a część materiału genetycznego Sudana udało się ocalić. Czyli, że może nie wszystko stracone. Czyli, że człowiek swoją panikę w obliczu śmierci, swój megalomański sen o wiecznym trwaniu przerzuca na inne zwierzęta. A może tak miało być, może "bóg tak chciał"? Może przyszła pora na

Notatki z podbrzusza, część VIII

Obraz
Drżenie ściany przeobraziło się w kolejną twarz. Chłopak o dużych jasnych oczach i niezbyt zgrabnym nosie patrzył na nas umęczonym spojrzeniem. Był ludzki do szpiku kości. - C o to wszystko jest? Czy ktoś może mi coś w końcu wyjaśnić? - „ To” jest Iluminacja – odparł spokojnie Kai, jednocześnie niedbale przeczesując włosy palcami. Żaden z mężczyzn nie wydawał się zainteresowany obrazem powstałym na ścianie; ba, Mr. Rochester siedział odwrócony do niego plecami. - W porządku, znamy już twarz, możemy zacząć działać. - P o pół roku nie masz zamiaru mnie wtajemniczyć w swoje plany? - N ierozsądnie zrobiłaś zwracając się do Tristana, d ziewczyno - Mr. Rochester rzucił w moją stronę. Zima za oknem nastała powoli, przez mgłę kłębiącą się tuż przy szybie zdołałam dostrzec sennie wirujące płatki śniegu. - Kaiu, po zmroku będziesz mógł wyjść i się pożywić. Ty d ziewczyno idziesz ze mną. Poszukamy chłopaka ze ściany. - Ś wiat jest wielki, skąd pewność, że znajdziemy go wł

Notatki z podbrzusza, część VII

Obraz
- Nie martw się, to w tej chwili jedyne miejsce na całym świecie, w którym możemy czuć się bezpiecznie - rzucił przez ramię Kai. – Zapukaj. -Sam nie możesz? - Nie. - Dlaczego? - To nie pora na zadawanie pytań - zapukałam. Czekaliśmy długą chwilę, nic się nie działo, tylko cisza hulała po bóg-jeden-wie-ilu korytarzach tego opuszczonego miejsca. – Wygląda na to, że Mr. Rochester wybrał się na spacer – mruknęłam. – No tak, bo to przecież takie oczywiste – odrzekł gburowato Kai. - Nie pomyślałaś, że może jest już martwy? Popatrzyłam na mojego towarzysza ponuro. Czy widziałam go przedtem jako mężczyznę? Nie. Kai wyglądał trochę przerażająco. Jego oczy płonęły wygłodniałym niezdrowym światłem, cerę miał śmiertelnie bladą, jednak policzki pokrywały rozlane rumieńce - typowe dla ludzi pogrążonych w malignie gorączki albo gruźlicy. Spierzchnięte i pokryte łuszczącymi się kawałkami skóry usta drżały. Skojarzyły mi się z popękanym lodem na jakimś zimowym jeziorze. Spomiędzy bl

Komunikacyjne katastrofy

Obraz
- Na jakiej dzielnicy chciałabyś kupić mieszkanie?, pyta poirytowana matka. - Nie wiem, Ochota, Wola… - To nie na Ursusie? (w myślach poprawiam: „w Ursusie”) - Nie, to zadupie, już mam trochę dosyć. - Jakoś do tej pory ci nie przeszkadzało. - Po co w takim razie pytasz? Wszystko mi jedno. … - Na jakiej dzielnicy chciałabyś kupić mieszkanie?, pyta poirytowana matka. - Na Montmartrze, mamo, najlepiej na przełomie XIX i XX wieku. W kamienicy, zrobiłabym studio artystyczne, organizowałabym wieczorki literackie, piła porto i paliła dużo papierosów. Miałabym tylko książki i wannę na nóżkach, może jakiś materac na podłodze, taki do uprawiania miłości z każdym, kto mnie oczaruje swoimi oczami. I udawałabym, że między nami wszystko w porządku.

Notatki z podbrzusza, część VI - Tułaczka i kamienica

Obraz
Szlajam się wytartymi szlakami zapomnianych ulic. Ze sobą ciągnę swoją duszę, w potężnym przeciągnięciu cienieje, a papieros się ćmi. Śledzą mnie rozbiegane oczy przechodniów, którzy zdają się umykać, jeden od drugiego znikają w gęstniejącym tłumie. Tłum pożera wąskie zapomniane uliczki, tak, że nie widzę gdzie niosą mnie obolałe stopy. Stopy obolałe od tułaczki, trwającej już przeszło pół roku. Czuję, jak boleśnie wpija mi się w dłoń rączka wiklinowego koszyka, w którym śpi Kai. Postanowiliśmy uciec, dlatego nigdzie nie możemy zagrzać miejsca na dłużej. Bo inaczej nas dogonią: Amadeusz, Ariel i cała reszta. By ucieczka stała się możliwa, musiałam obciąć włosy, ogolić czaszkę na łyso zaraz przy skórze. Jednak poprzysięgłam sobie, że będę sprawować opiekę nad Kaiem i nie pozwolę mu oszaleć. Ani tym bardziej wybuchnąć. Jesteśmy w jakimś dziewiętnastowiecznym mieście, gdzie prostytutki nas ścigają swoimi wyuzdanymi okrzykami, a słońce świeci tylko w bogatych dzielnicach. Na ulicz

Notatki z podbrzusza, część V - Przedwiośnie

Obraz
Na mojej ulicy morduje się psy, koty i ludzi. W tej właśnie kolejności. Nocami słucham ich zawodzenia, krzyku o pomoc. Przemoc zabiera kolejne istnienia, bez kwitnie za rogiem, rozsiewając wokół duszącą woń. Nigdy nie wiem, jak sobie z tym poradzę, czy będę mieć koszmary? Czy zduszę w sobie nieodpartą chęć, by podejść do uchylonego okna i nasłuchiwać odgłosów ciemności? Noc zalega nad moją ulicą, a mnie opadają ciarki, dreszcze i łzy. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Na swój sposób, też wołam o pomoc, jednoczę się z ofiarami kolejnego zmroku. Słońce zachodzi krwawo, w moim brzuchu rozlega się niepokój. Śnię na jawie cudze końce życia i z każdym takim końcem ubywa mnie samej. Sąsiedzi toną pod naporem wody uciekającej nam z sedesu, ale nie skarżą się, są cisi. Tak cisi, że można by pomyśleć, że już ich zamordowałyśmy. Dzięki temu możemy być głośno po 22:00. Drzewa szumią między sobą, jakby tu wessać korzenie i wynieść się z tej koszmarnej dzielnicy. Dzieci prostytuują się po p

Notatki z podbrzusza część IV

Obraz
Ciekawe, czy serce może przestać bić ze smutku, zastanawiam się. Kai kręci z powątpiewaniem głową, „Prędzej oszalejesz torturowana smutkiem i bólem. Śmierć to przywilej, na który nie wszyscy zasługują.” Amadeusz patrzy na mnie ze współczuciem, kochającymi oczyma mówi mi, że widział ludzi, którym serce pękło w piersiach właśnie z paraliżującego je smutku. Że na tym polega piękno kondycji ludzkiej. Obserwuję ich szklanymi oczami, oczami zaszklonymi łzami. Amadeusz wyciąga swój mały języczek i zlizuje łzy, te, które zdołały uciec na policzek. W tym samym czasie Kai wbija mi pazury w stopę, powoli i z rozmysłem. W jego kocich oczach widzę fascynację. W końcu czuję szczęście. Otwieram oczy. Pod powiekami czuję piasek. „Gdzie ja jestem?”, przebiega mi przez myśl, „na pustyni?”. Pustyni, którą sama sobie zbudowałaś, szepcze mi do ucha Kai. A może to gwiezdny pył – grucha Amadeusz – z wszechświata, który sama stworzyłaś? Kai i Amadeusz zazwyczaj się ignorują. Chodźmy do lasu, mówi

Notatki z podbrzusza część III, a inaczej: Chyba Za Dużo Kossakowskiej ;)

Obraz
Zima jest w nas wszystkich. Oddychamy, małe sopelki lodu materializują się na niewidocznych włoskach w środku nosa. Cały układ oddechowy zaczyna pokrywać szron, a płuca kurczą się pod naporem żyłek mrozu, rozrastających się i niewolących ich pęcherzyki. Codziennie modlę się o cud. Czasem nieświadomie, ale modlitwa jest tam, wyszyta w mojej duszy, mojej podświadomości. Dlatego tak dużo czekam. Dlatego tak mało robię. Jeszcze trochę, jeszcze chwilę chcę wierzyć, że ktoś się pojawi i mnie uratuje. Wiem, że już niedługo trzeba będzie porzucić złudzenia. Idę linią nieszczęśliwych zgorzkniałych kobiet ze strony mojego ojca. Po prababce mam w sobie nadmiar czerni, po babce oderwanie od fizyczności i wieczną nieszczęśliwość, po ciotce zgorzknienie mimo wieku. Już jestem martwa, więc na co czekam? Tristan, Ariel, Asasello, Gabriel, Amadeusz, Kai. Okamgnienie, kinowstąpienie. Kiedy jest mi smutno, chodzę do kina. Godzina dla ziemi. Nie mam godziny dla siebie, a co dopiero dla ziem

Notatki z podbrzusza, część II

Obraz
Gdy tak siedzę, kłębią się we mnie myśli. Czarne chmury w oczach, mięśnie skurczone pod naporem horroru świata, horroru mojego świata, mnie samej w sobie zamkniętej. Jak uciec przed istnieniem? Przed określonymi ramami? Odpowiedzi tego typu nigdy nie są łatwe. Możesz szukać całe życie, satysfakcji nie osiągając nigdy. Moje burzowe nachmurzone ja kładzie się cieniem na jasnych i promiennych obliczach innych. I wtedy uruchamia się proces samouświadamiania. Gówno mnie obchodzi, czy to ja wybrałam samotność, czy ona mnie. Co za bezproduktywny spór. Ważne, że jest, ogłasza swoją obecność na milion sposobów. Mam symptomy samotności i czasem je pielęgnuję, a czasem morduję, przyduszam poduszką, tnę żyletką. Łzy i czerwień idą w parze, żyję z nimi za pan brat, stoją za moimi plecami, ciążą na ramionach. Często boli mnie kark, kark przygnieciony tym wszystkim, czym nie jestem, a ponadto wszystkim, czym niestety jestem. I przez szybę, przez błonę pławną obserwuję samą siebie, a przede wszy

Notatki z podbrzusza, część I

Obraz
Zdaje się, że ludzie nie dostrzegają we mnie tego podskórnego pragnienia. Pewnie gdyby widzieli, rozpierzchliby się niczym stado przepiórek. I stałabym się dla nich trędowata – no, bo przecież kto przy zdrowych zmysłach pielęgnuje w sobie porzucanie własnej rzeczywistości? Gdy tak myślę, siadam na parapecie i wyczekuję. Wyczekuję Amadeusza. Jest już ciemno, niebo zasnute gwiazdami, których nie widzę, bo są za daleko, bo miasto oślepia sklepienie swoimi światłami. Księżyc wygląda jak opuszczony król, pozbawiony swoich dworzan. Odsmutniam się w jego stronę, trochę z przekorą, trochę z poetyckim zadęciem. No, bo przecież wyobrażam sobie te miliony oczu zwrócone w moją stronę, śledzące moje potknięcia i moje wielkie smutki. Umieszczam się w jakimś dobrym artystycznym kinie, ambitnym europejskim filmie. Kiedy tak czuję na sobie te obce spojrzenia, przybieram melancholijny wyraz twarzy, mój oddech staje się ciężki, żeby wszyscy mogli usłyszeć te westchnienia. Amadeusz wie o moich omamach

"Tamte dni, tamte noce" – moja droga, moja podróż, moja przygoda… trwa.

Obraz
Jest w lecie coś, co sprawia, że ludzkie serca otwierają się na nieznane. Nowe przygody, nowe emocje, nowe wzruszenia. Latem najłatwiej uwierzyć w cud pierwszej miłości. O tego rodzaju zmiękczeniu opowiada najnowsze dzieło włoskiego reżysera, współczesnego specjalisty od la dolce vita - Luki Guadagnino, czyli "Call me by your name" (w naszym słynącym z mistrzowskich tłumaczeń tytułów kraju – „Tamte dni, tamte noce”). Obcowanie z sercem Premiera filmu przypadła na mroźne dni stycznia. Za długo. Nie byłam w stanie tyle czekać. Z miesiąc wcześniej, przepędzając cenny czas na bezużytecznym wałkonieniu się po internecie, trafiłam na jego zwiastun. Za oknem szary grudzień, smog zakleja płuca, słońce zdaje się tylko wspomnieniem, bardziej nawet wyblakłym niż fotografie dziadka z młodości. I oto na monitorze widzę pomarańcze, żółcienie i szemrzącą zieleń. Włochy, cykady, zapach rozmarynu i piękne młode ciała. Jest też kamienny basen – zupełnie jak ten w „Stealing beaut